O tym, że ochraniacze mogą nas uchronić przed bólem, kontuzją czy też w skrajnych sytuacjach mogą ocalić nam życie wiadomo nie od dziś. Snowboarding należy do dyscyplin o podwyższonym ryzyku, zwłaszcza snowboarding w profesjonalnym wydaniu. Przy tej okazji postanowiliśmy zapytać polskich riderów, którzy profesjonalnie uprawiają tą dyscyplinę czy używają ochraniaczy i jakie mają podejście do stosowania tego typu zabezpieczeń. Zapraszam do lektury:
Marek Sąsiadek
Jedynym ochraniaczem jaki używam jest kask. A i ten jest przeze mnie zakładany głównie kiedy jeżdżę w lodowym halfpipie. A to dlatego ponieważ w razie problemów zawsze potrafię się w powietrzu „wyratować”. Niestety w pipie gdy spadnę na coping, pojawia się niebezpieczeństwo, że wpadnę do środka. I niestety podczas tej drugiej fazy upadku nie mam już kontroli nad tym co się dzieje i tutaj kask bardzo mi pomaga.
Co do innych ochraniaczy typy, na tyłek, nadgarstki,kolana to są one przydatne dla początkujących. Wraz z rozwijaniem swoich umiejętności obicia kolan,nadgarstków i tyłka raczej nie są częste i na pewno nie są największym niebezpieczeństwem. Jest jeszcze ochraniacz kręgosłupa, który uważam, że jest przydatny na dużych quarterpipach.
Klementyna Kołodziej
„Jeszcze niedawno jeździłam w ochraniaczu na kość ogonową, który nieraz uratował moje 4 litery 🙂 od jakiegoś czasu już w nim nie jeżdżę, ponieważ krępował mi ruchy, wlatywało tam dużo śniegu, podnosiła się kurtka. Próbowałam jeździć w żółwiu, ochraniaczach na nadgarstki i kolana, ale nic mi to nie dawało. Jedynie psychicznie czułam się lepiej. Oczywiście w kasku jeżdżę od zawsze i naprawdę to jest ważna rzecz. Widziałam wiele wypadków moich znajomych, którzy nie zabezpieczyli się przed urazem głowy”
Wojciech Wojtyła
„Ochraniacze to kwestia podejścia. Jak na zawodach jest wymagany kask to trzeba ubrać. Reszta ogranicza ruchy i nie jest jakoś specjalnie ważna chyba że miało się jakąś poważną glebę. Ogólnie to spodenki dość się przydają :)”
Tomek Tylka
„Używam zawsze żółwia(ochraniacz na plecy) i kasku. Zawsze to znaczy podczas zawodów i jazdy treningowej czy też rożnych sesji video/foto. Wiem, iż niektórzy uważają, że jest to „lamerskie” jednak uważam, że podejście do swojego zdrowia w taki sposób, iż nie próbuje się chronić najważniejszych części ciała to jest dopiero głupota. Krótko i na temat kask parę razy uratował mi głowę przed kilkoma mocnymi uszkodzeniami. Pamiętam jeden najbardziej hardocorowy – jak zaczynałem: skakałem na skoczni w snowparku w Rabce (już nie istniejący) i nie dokręciłem bs 540 czyli zrobiłem około 450 – oznacza to że wylądowałem zupełnie tyłem. Spowodowało to że od razu wyrżnąłem. Niefartownie na lądowaniu były grudki lodu. Efektem tego zdarzenia była bryła lodu, która wbiła się w tylną cześć kasku…Wnioski można wyciągnąć samemu… Nie wspominając o ochraniaczach na plecy… Ja jestem jak najbardziej za !”
Tomek Dara
„Jasne że używam, w stosunku do reszty to nawet sporo tego mam. Średnio ubieram się na deskę 2 razy dłużej niż kumple, bo poza standardowymi czynnościami muszę założyć jeszcze stabilizator na kolano i bark-niestety przez kontuzje które miałem nie umiem jeździć bez tego. Poza tym lubię jeździć w spodenkach RED`a, no a jak na zawodach trzeba jeździć w kasku to tez go wkładam… to chyba tyle.”
Jakub Honcz
„Osobiście nie używam żadnych ochraniaczy, chyba że jest to obowiązkowy kask na zawodach FIS, ale to tez zdarza się sporadycznie. Nie uważam tego za dobry fakt, myślę że powinno się je stosować szczególnie na początku swojej kariery na śniegu. Ja przyzwyczaiłem się już do jeżdżenia bez i tak już chyba zostanie.”
Tomek Wolak
„Nie jeżdżę w kasku chyba że jest bardzo duża skocznia albo jestem zmuszony (jazda z kadrą), żółwika w ogóle nie używam, czasem zakładam ochraniacze na tyłek i mam ochraniacz na bark po kontuzji, również czasem na nadgarstek jak mnie boli. W kasku raczej nie jeżdżę bo jest ciężki, nie można nosić większych słuchawek, jest w nim gorąco i ogólnie wygląda to słabo 🙂”
Maciek Migacz
„Jedynie co używam to dupochrony i to w sumie nie ze względu na to, że chronią przed upadkiem – bo jak ma bolec to zaboli, ale gdy siedzę na śniegu to nie jest mi zimno w pupkę”
Tomek Zwolak
„Ja w ochraniaczach staram się nie jeździć, bo nie lubię się przyzwyczajać do czegoś, czego mi kiedyś może na stoku zabraknąć. W kasku też nie lubię jeździć, bo mam gorszą orientację w powietrzu – no chyba, że na zawodach trzeba…”
Andrzej Gwiżdż
„Używam czasami ochraniaczy na Tyłek – takich spodenek… bezpieczeństwo przede wszystkim!”
Wiecie już co myślą polscy riderzy, a wy jakie macie zdanie na temat ochraniaczy? Wg nas ochraniacze pod postacią kasku to podstawa, a dodatkowo ochraniacze snowboardowe jak : spodenki, żółw czy nakolanniki również mogą się przydać. Wszystko zależy od tego co chcemy robić na desce i od naszego podejścia do tej kwestii. Jeżeli szanujesz swoje zdrowie i życie to chyba warto.