Murzynq 0 Napisano 3 Listopad 2010 Zgłoszenie Share Napisano 3 Listopad 2010 Mam do was pytanie jak zaczęła się wasza historia ze snowboardem,uczyliście się sami z czyjąś pomocą.I ile tak naprawdę wam zajęło się uczenie tak dość pewnej jazdy. Ja osobiście jestem samoukiem swoje początki miałem na jakimś małym stoku w Świeradowie-Zdroju i było to 2 sezony temu.Oczywiście wszystko miałem wypożyczone jak na sprzęt z wypożyczalni był w strasznym stanie.Najgorszy był pierwszy zjazd jeśli można to tak nazwać bo połowę stoku zjechałem na dupie .Z kolejnym zjazdem było trochę lepiej po koniec dnia już potrafiłem zjechać na krechę i zahamować,ale i tak to było nic.Stok też był fatalny tylko lekka mgiełka śniegu a pod spodem gruby lód.Upadki były bolesne i po 3 dniowym wypadzie nie nauczyłem się zbyt wiele.Jakoś pod koniec marca udałem się do Zieleńca sprzęt też z wypożyczalni ale już dużo nowszy.Pogoda to też porażka bo niby śniegu dużo ale było 10 na plusie i tylko się zapadałem,ale już kilka skrętów w lewo udało mi się zrobić bo w prawo zawszę lądowałem na plecach lub pupie.I tym wyjazdem skończył się sezon. Kolejny sezon to już coś innego własny sprzęt pierwszy raz udałem się do Świeradowa na nocną na Gondolkę.Było to po nowym roku i trochę się przeliczyłem stok był oblodzony i były ostre morzy pamiętam u góry było -20.Na stoku ostro naśnieżali a sztuczny to nie to samo co naturalny.Zaliczyłem 1 zjazd i miałem dosyć na szczęście karnet miałem 1 zjazdowy na próbę także dużo nie straciłem.Kolejny wyjazd był do Szklarskiej-Poręby na Puchatka i tak naprawdę to czegoś nie nauczyłem a mianowicie skrętku i lewo i prawo i już pod koniec śmigałem po stoku.Przy jednym zjeździe zaliczyłem może 2 gleby jak dla mnie mało.Potem był Harrachov czyli porażka sezonu fakt pogoda była super słoneczko świeciło,ale stok to jedne wielkie kulki lodu bynajmniej na dole.Zaliczyłem może 3-4 zjazdy i koniec.I perełka na torcie był Szpidlerowy Młyn tato powiedział że przyjechał tu ostatni raz ponieważ był przerażony drogą jechaliśmy przez przełęcz Okraj(nie polecam).Ale tutaj mogłem spokojnie pojeździć szybkie wyciągi kolejki były może i spore ale poza tym rewelka.Jeździłem na Św.Piotrze na tej turystycznej(2,7km),cały dzień ćwiczyłem swoje umiętnośći i wyjechałem z tąd zadowolony.I tak reszta sezonu przebiegła na Gondoli w Świeradowie i Młynie. Czekam na wasze historie trochę się rozpisałem ale to był wielki skrót. Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
kiler129 0 Napisano 3 Listopad 2010 Zgłoszenie Share Napisano 3 Listopad 2010 Odpowiem najpierw na pytanie z tematu - uczyłem się z kolegą. Kolejną kwestią którą zawaliłeś nieco to brak ochraniaczy - bez tego naukia nie jest przyjemna bo odczuwasz ból co cię demotywuje do kontynuowania. Druga sprawa to jak piszesz wdrapanie się na górę i próbowanie czy wyjdzie. Nie jest to za dobra metoda. Szkolenie powinno się odbywać w miarę etapami, dobry przykład co po kolei masz na http://www.snowprofessor.com/ Nauka deski jest na początku trduna w sensie psychicznym. Pierwszy dzień zazwyczaj leżysz na tyłku, jesteś mokry itp. Uważam ogołnie że od instruktora są lepsi kumple, jeśli ich brak instuktor na 2h aby "sprzedał patenty" Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
Naitsabes 0 Napisano 19 Listopad 2010 Zgłoszenie Share Napisano 19 Listopad 2010 Siemka Jeśli chodzi o naukę to na początek warto samemu popróbować jakieś 2-3h a później jak mój przedmówca instruktora na jakieś 2h wziąć aby podpowiedział bardziej co i jak. Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
Blair 0 Napisano 9 Grudzień 2010 Zgłoszenie Share Napisano 9 Grudzień 2010 Kolega bardzo dobry temat w gruncie rzeczy założył, bo uwielbiam słuchać o tym jak kto zaczął swoją pasje snowboardową Zacznę może od tego, że jestem zagorzałą fanką wspomnianego Szpindlerowego Młyna i to właśnie tam 4 lata temu zaczęłam moją przygodę ze snowboardem. To był obóz, taki bardzo sztywny, z wielkim naciskiem na naukę jazdy i z bardzo małym na zabawę. Miałam wtedy jakoś 14 lat. Pogoda cały tydzień, który tam byłam była cudowna. Sprzęt wypożyczony, sprawiał mi wtedy strasznie wielką frajdę i nie widziałam jaki był to złom, w końcu deska to deska, a ja wtedy nagrana byłam na przygodę ze snowboardem w wielkim stopniu. Zaczęliśmy strasznie głupio bo na skraju stoku, ześlizgiwaliśmy się listkiem, a po zjechaniu zapieprzaliśmy na górę z dechą na plecach. Spędziłam tam jakoś 3 dni męcząc się jako, że aby wjechać na stok cała grupa musiała trzymać ten sam poziom, co było trudne widząc niektóre antytalenty. Później wjechaliśmy na stok, nauczyłam się jeździć na krawędziach z jednego krańca stoku na drugi. Przy tym obdarłam sobie pół policzka i chodziłam z wielkim strupem przez parę tygodni, ale na szczęście nawet ślad nie został ;p Rok później pojechałam w to samo miejsce, nawet na ten sam obóz! Sprzęt dalej wypożyczony, bo nie było kasy na własny. To był bardzo dobry wyjazd, okazało się, że instruktor był bardzo dobry a i towarzystwo dopisało W dwa dni zgrabnie przechodziłam z jednej krawędzi na drugą, pod koniec wyjazdu spokojnie zjeżdżałam z niebieskich, czerwonych a nawet czarnych tras Rok temu udałam się znów do Szpindlerowego (już 3 raz ) prywatnie z wspomnianym wcześniej "tym fajnym" instruktorem, który został moim dobrym przyjacielem i z resztą ekipy. Oj tamten wyjazd był najbardziej udany <3 Z własnym sprzętem zaliczałam wszystkie stoki, snowparki, hopki, jazdę w puchu. Jeździłam na Świętym Piotrze, Hromovce i Niedźwiedziu (który nie nazywał się niedźwiedź, ale prawdziwej nazwy nie pamiętam, tylko z misiem mi się kojarzy:D), a po południu odpoczywałam i wieczorem leciałam się bawić. W tym roku również prywatnie Czechy z moimi przyjaciółmi, już 12 lutego . Nie wsopinałam o 1-2dniowych wypadach do Zakopanego czy Szklarskiej, bo to nic ciekawego oprócz udoskonalenia umiejętności. Dla mnie snowboard to coś więcej. Łączy on się dla mnie ze wspaniałymi ludźmi, moimi przyjaciółmi, z którymi spotykam się tylko ten jeden raz w roku, bo mieszkamy za daleko siebie. Łączy się ze wspaniałą zabawą, siniakami, zabawnymi sytuacjami i łączy mi się z takim ciepłem w serduchu kiedy patrzę na deskę stojącą obok szafy... Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
dEEdq 0 Napisano 9 Grudzień 2010 Zgłoszenie Share Napisano 9 Grudzień 2010 No to się chyba spotkamy w lutym bo bodajże 16 jadę tez ze znajomymi do spindlerovego na kilka dni oby była ładna pogoda Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
Blair 0 Napisano 9 Grudzień 2010 Zgłoszenie Share Napisano 9 Grudzień 2010 Hah, pogodę masz jak w banku. Jeżdżę do Szpindla już parę lat i zawsze jest świetna pogoda! Wy tak tylko pojeździć czy też pobalować ;>? Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
dEEdq 0 Napisano 9 Grudzień 2010 Zgłoszenie Share Napisano 9 Grudzień 2010 pojeździć to i przy okazji pobalować pewnie tez Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
Muc13k 0 Napisano 12 Grudzień 2010 Zgłoszenie Share Napisano 12 Grudzień 2010 Ja bez instruktora. W tym roku kupiłem swój sprzęt. Używana deska Head, wiązania Salomon, buty jakieś Dee Luxe. Deska mogła by być dłuższa bo ma tylko 140 cm. Ja ma 174cm wzrostu. Jeździ się fajnie. Na stoku byłem 2 razy. Pierwsze 3 "zjazdy" (raczej sturlania) na niebieskim i później jeszcze 7 na czerwonym. Jeździłem z kumplem, który trochę mi pomagał i podpowiadał jak jeździć. Drugi raz byłem wczoraj. Już potrafię zjechać. Najczęściej jadę "na listka" ale już zaczyna mi wychodzić zmiana krawędzi w czasie jazdy. Pierwszy raz wiązania miałem ustawione 15/9 Wczoraj miałem 15/12 i wiem, że te pierwsze były lepsze. Deskę kupowałem chyba ze 3 lata tylko nigdy nie było kasy. Jak spadł pierwszy śnieg na tyle, żeby dało się jeździć kumple zaczęli gadać w szkole o snowboardzie. Ja na spontanie pożyczyłem od brata 400zł, trochę miałem swoich i pojechałem kupić sprzęt. Kolega pomógł mi wybrać. Jestem mega zadowolony. Taki sobie prezent na Mikołaja w tym roku zrobiłem Pod choinkę gogle Blizzarda jeszcze przyjdą. Szkoda, że na stoku gdzie jeżdżę nie ma snowparku bo poskakać nie ma gdzie tylko na muldach. Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
Goornik 0 Napisano 12 Grudzień 2010 Zgłoszenie Share Napisano 12 Grudzień 2010 Mucek najpierw naucz się porządnie jeździć, a nie od razu się za skakanie brać ;p Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
kiler129 0 Napisano 12 Grudzień 2010 Zgłoszenie Share Napisano 12 Grudzień 2010 Ja w sumie miałem instruktora godzinę ... reszte sam + internet [tutaj polecam http://www.snowprofessor.com/] Instruktora warto brać na 1-2h aby sprzedał nam niektóre patenty na które ciężko wpaść samemu. Było już kilka takich tematów na forum (o ile pamięć mnie nie myli jeden dość rozbudowany). @Muc13k - jak powiedzial Goornik za skoki to się nie bierz teraz. Może Ci się wydaje, że umiesz jeździć ale liść to nie jazda - to skuteczny sposób na psucie stoku, toteż pozostań na łatwych a na czerwone i czarne się nie pchaj, tym bardziej do parku. Będąc podczas wakacji w L2A widziałem średnio 1-2 osoby dziennie zabierane z parku przez służby (odpowiednik naszych goprowców) - niektóre nieprzytomne. Freestyle jest fajny ale trzeba umieć jeździć, dobrze jeździć. Podczas jakichkolwiek ewolucji nie ma czasu na myślenie jak jechać, myślisz jak wykonać trik który zaplanowałeś i jedziesz np. na skocznie - ruchy muszą być już "odruchowe" - tak jak podczas chodzenia :wink: Nie odbieraj mnie czy Goornika źle - zwyczajnie nie fajnie by bylo aby ktoś zajarany zaraz się pogruchotał porządnie i był zmuszony zejść z deski być może na całe życie. Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
Goornik 0 Napisano 12 Grudzień 2010 Zgłoszenie Share Napisano 12 Grudzień 2010 Ja po prostu wiem to po swoich pomyłkach jedną z nich było próbowanie "skakać" (w cudzysłowiu bo ciężko to nazwać skakaniem) co skończyło się bolesnym upadkiem i przerwą na jeżdżenie ;p Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
Muc13k 0 Napisano 12 Grudzień 2010 Zgłoszenie Share Napisano 12 Grudzień 2010 Ja wiem, że nie umiem jeździć jeszcze. Jeszcze sporo przede mną zabawy. Zawsze na nartach skakałem. Na snowboardzie jest całkiem inaczej. Już nie chodzi o sam fakt, że nogi są złączone tylko o to, że jak jestem w powietrzu to prostuje mnie jak na nartach i gleba. Tym się nie przejmuję. Ten stok, na którym jeżdżę jest śmieszny bo czerwony jest prawie taki sam jak niebieski, tylko ma 900m a niebieski ma 400. Ja kupuję zawsze po 10 zjazdów na czerwonym. 1 czerwony = 2 niebieskie. Do tego na czerwonym łatwiej mi wyjechać pod górkę (dziwne). Jest tak dlatego, że na niebieskim orczyki jadą cały czas a na czerwonym mają jakby sprzęgło. Na dole się zatrzymują i dopiero jak ktoś ruszy takim patyczkiem. Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
matzel 0 Napisano 13 Grudzień 2010 Zgłoszenie Share Napisano 13 Grudzień 2010 gdzie jest ten wyciag? jak niedaleko to wpadniemy popsuc troche sniegu Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
Goornik 0 Napisano 13 Grudzień 2010 Zgłoszenie Share Napisano 13 Grudzień 2010 O kudwa matzelku przy słowackiej granicy... To już pojechaliśmy ;p Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
Muc13k 0 Napisano 13 Grudzień 2010 Zgłoszenie Share Napisano 13 Grudzień 2010 Dokładnie. Ja tam jeżdżę bo od domu mam 5km do niego Problem tylko z kasą na karnety Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
malwi 0 Napisano 3 Styczeń 2011 Zgłoszenie Share Napisano 3 Styczeń 2011 Ja pierwszy raz uczyłam się 2 h z instruktorem, który okazał się świetnym snowboardzistą i super nauczycielem sprzedał mi wiele wskazówek i poszło z górki. Potem poleciłam go siostrze i była równie zadowolona. Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
Minik 0 Napisano 10 Styczeń 2011 Zgłoszenie Share Napisano 10 Styczeń 2011 Ja uczyłem się idąc za radami kumpla Parę krótkich zjazdów i załapałem podstawy Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
ledew 1 Napisano 10 Styczeń 2011 Zgłoszenie Share Napisano 10 Styczeń 2011 Ja uczyłem się na początku sam a teraz w ostatnią niedzielę pół godzinki z instruktorem i wystarczyło Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
moa 0 Napisano 28 Styczeń 2011 Zgłoszenie Share Napisano 28 Styczeń 2011 ja zaczynałam wg zasady: 1h z instruktorem, 2h bez. i tak do momentu, kiedy odczułam, że nauczyciel nie jest mi potrzebny : > Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
NooID 0 Napisano 30 Styczeń 2011 Zgłoszenie Share Napisano 30 Styczeń 2011 Pierwsze kroki stawiałem na sztucznym stoku w Poznaniu (www.maltaski.pl/). W sumie to całe 2 tyg. ferii zimowych codziennie oprócz niedzieli po 1,5h lekcja. Rok później pojechałem do Vrchlabi w Czechach i okazało się, że to zupełnie co innego, niż sztucznie naśnieżany stok ;P. Musiałem się praktycznie jeszcze raz wszystkiego uczyć i pierwszego dnia miałem lekcje z instruktorem, a następne 3 dni zleciały mi na odbijaniu sobie biodra przy próbach manewrowania deską.Później było już tylko lepiej .To było jakieś 2 lata temu, właśnie kupiłem sobie swoją pierwszą deskę i myślę, że jeżdżę nie najgorzej. Na stoku nie zdarzają mi się już żadne poważne upadki i co dla mnie najważniejsze po wielu próbach w końcu opanowałem wjeżdżanie na "kilofie" i na kanapie z w pełni zapiętymi wiązaniami(co niezwykle ułatwia jazdę). W najbliższy piątek znowu wyjeżdżam do Vrchlabi, więc zobaczymy jak wyjdą mi pierwsze próby freestyle w tamtejszym snowparku Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
szkodnikPL 0 Napisano 30 Styczeń 2011 Zgłoszenie Share Napisano 30 Styczeń 2011 Pierwsze kroki stawiałem w bieszczadzkich górach, więc na dość płaskich stokach. Miałem wykupioną godzinę z instruktorem, który był bardzo fajny z tego co pamiętam. Potem jeździłem 2 dni sam i znów wziąłem sobie godzinkę. Kolejny sezon to doskonalenie jazdy i kolejna godzina na naukę jazdy na krawędziach itp. Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
KamcolNO 0 Napisano 31 Styczeń 2011 Zgłoszenie Share Napisano 31 Styczeń 2011 Takie uczenie 1 czy 2 godzinki na cały okres jazdy jest ok. Gorzej jest jak się ktoś przyssie do nauczyciela i bez instruktora ani rusz przez cały sezon Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
Kloo 0 Napisano 31 Styczeń 2011 Zgłoszenie Share Napisano 31 Styczeń 2011 Dobrze zaczac z instruktorem, żeby później nie powielać złych nawyków. Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
Tomash 0 Napisano 31 Styczeń 2011 Zgłoszenie Share Napisano 31 Styczeń 2011 Ja się nauczyłem jeździć sam ;] zajęło mi to chyba jakieś 3 godziny na stoku ;] Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
KamcolNO 0 Napisano 31 Styczeń 2011 Zgłoszenie Share Napisano 31 Styczeń 2011 Okej. Nie przewracać się, i skręcać tak. Ale na pewno nie jeździłeś po 3h super poprawnie i stylowo W sumie z instruktorem wyjdzie to samo , więc dalej uważam, iż jest on niepotrzebny Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
Rekomendowane odpowiedzi